Życie z Ajurwedą polega na obserwowaniu siebie, wyciąganiu wniosków i – jeżeli potrzeba – działaniu w celu zbalansowania się. Organizm daje nam wiele wskazówek co do tego jak się czuje, w jakim jest stanie, i czego potrzebuje. Sztuką życia w zdrowiu jest w ogóle być w bieżącym kontakcie ze sobą, uważnym na siebie, aby zacząć zwracać uwagę na sygnały płynące z organizmu. Następnie nauczyć się je interpretować. I nauczyć się odpowiednio reagować. I to najlepiej od razu. Bo poważne choroby nie przychodzą ot tak, znienacka, lecz zaczynają się od pomniejszych symptomów typu zaparcia, zgagi, itp. Których nie zauważamy, albo nie mamy czasu się nad nimi pochylić, albo uważamy, że to nic takiego, że taki mój urok, albo je widzimy, ale nie wiemy co zrobić… O tym już wspominałam tutaj
Pisałam już także o obserwacji stanu języka jako o dobrym źródle informacji odnośnie stanu narządów wewnętrznych. A dzisiaj więcej o wypróżnieniach.
Tak, wypróżnienia to bardzo fajna informacja na temat stanu organizmu, zwłaszcza układu pokarmowego.
Jak to jest, że skrzętnie przyglądamy się kupom w pieluszkach swoich dzieci, a swoim już nie? Czas to zmienić 😉 Bo z kupy można wyciągnąć naprawdę wiele informacji. I zapytanie o to jak się wypróżniasz jest jednym z kluczowych pytań, które zadaję podczas konsultacji ajurwedyjskich.
Ideał ajurwedyjski – wypróżnienie raz dziennie, rano, przed pierwszym posiłkiem. A kupa jest zwarta, w kształcie banana, miękka, nie ma z nią żadnych problemów – plum i po sprawie. Lekko unosi się na wodzie i nie ma żadnego zapachu.
Ajurweda wyróżnia 3 podstawowe rodzaje wypróżnień, z podziałem oczywiście na dosze:
- kupa typu vata – raczej sucha, zbita, twarda, często coś jak bobki, niełatwo opuszcza jelita, jest tu tendencja do zaparć. Na taki rodzaj wypróżnienia wpływ zdecydowany ma dosza Vata i trzeba ją balansować
- kupa typu pitta – luźna (ale nie biegunka), klejąca (czyli po wypróżnieniu szczota do szorowania toalety idzie w ruch), coś w rodzaju kupy krowiej, może jej towarzyszyć intensywniejszy zapach. Wyraźnie w takich wypróżnieniach widać doszę pitta, zazwyczaj jej nadmiar
- kupa typu kapha – uformowana, ale może być też w kilku kawałkach, miękka ale nie zanadto, z łatwością opuszcza jelita. Najbliższa ideałowi.
Słówko o wypróżnieniowych anomaliach:
- nie miej złudzeń – jeżeli wypróżniasz się po kawie to jest de facto zaparcie (zaburzenie doszy Vata)
- resztki jedzenia widoczne w wypróżnieniu = zbyt mocny ogień trawienny, za dużo go, czyli zaburzona dosza pitta, a mówiąc mniej specjalistycznym językiem – stan zapalny
- luźne wypróżnienia więcej niż raz dziennie, o przykrym intensywnym zapachu = za dużo w Tobie ognia (pitty), co wywołuje zakwaszenie organizmu, stan zapalny
- zaparciom mogą towarzyszyć problemy ze snem, wahania nastroju, lęki, stany depresyjne – to wszystko wynika z faktu, że jelita są częścią systemu nerwowego – naukowcy określają to jako jelitowy system nerwowy, Ajurweda mówi o doszy vata
Co robić, gdy coś jest nie tak?
Balansować swój metabolizm. Obojętnie czy zaburzona jest vata czy pitta, w pierwszej kolejności przyglądamy się swoim posiłkom, sposobowi odżywiania. W skrócie i uproszczeniu:
- jeżeli zaburzona jest vata – rogrzewaj się, postaw na ciepłe, gotowane jedzenie, warzywa korzeniowe. I nawilżaj – pamiętaj o piciu wody – przegotowanej, ciepłej. Koniecznie rano na czczo – po umyciu zębów, zanim cokolwiek zjesz – to łagodnie pobudza jelita
- jeżeli zaburzona jest dosza pitta – bądź jak strażak, gaś pożar 😉 czyli schładzaj, ograniczaj wszystko co rozgrzewa i zakwasza organizm, więc przede wszystkim ostre przyprawy, bardzo kwaśne produkty, alkohol, kawę, czarną herbatę, tłuste i smażone potrawy. Zwłaszcza jeżeli towarzyszy temu zgaga, uczucie nadmiaru ciepła.
Pamiętam, jak pewnego dnia w pracy bolał mnie brzuch. Miałem wzdęcia, puszczałem „bąki”. W pewnym momencie poczułem, że muszę iść się załatwić… Usiadłem na ubikacji, zrobiłem dużą kupę. Miała taki żółto-brązowy kolor. Nie była zbyt miękka, ale strasznie lepiła się do muszli. Chociaż spłukałem wodę w toalecie raz i drugi, to kwaśny zapach po mojej wizycie wypełnił całą łazienkę. Pomimo, że zrzuciłem z siebie „balast”, to brzuszny dyskomfort utrzymywał się nadal. To chyba była kupa typu pitta.