Ten blog jest poświęcony naturalnej pielęgnacji ciała. I tak jest w istocie, mimo iż większość wpisów nie dotyczy kwestii stricte pielęgnacyjnych i kosmetycznych. Dla mnie oczywistym bowiem jest, że jeśli chcę dobrze wyglądać, to właściwa pielęgnacja ciała nie wystarczy – musi się ona wiązać z odpowiednim trybem życia. Odpowiednim, czyli dostosowanym do mojego prakriti, do wskazówek, które daje mi ajurweda dla mojego typu osobowości.
Oczywiście, jako że ajurweda to system medyczny, zatem dużą wagę przywiązuje do ciała, do tego aby ono było zdrowe, sprawne, piękne i zadbane, wiele miejsca poświęca kwestii rasajana, czyli w uproszczeniu mówiąc odmładzania. Ale jednocześnie ajurweda twierdzi, że znakomita większość naszych problemów ze zdrowiem i z ciałem ma swoje źródło „w głowie” – w umyśle. O umysł, podobnie jak o ciało, należy dbać. Należy go trenować, odżywiać, regenerować. Jednym z najlepszych do tego narzędzi jest medytacja.
Od jakiegoś czasu obserwuje się wzrost zainteresowania jogą i ściśle z nią związaną medytacją. Jeszcze trzy lata temu, gdy publicznie przyznawałam się, że praktykuję regularnie (czyli codziennie) i jedno i drugie, patrzono na mnie podejrzliwie, z niechęcią wręcz. Aktualnie – to raczej budzi zainteresowanie, ciekawość, rozmówca dopytuje o szczegóły. Oczywiście, nadal pokutuje przekonanie, że joga to religia, a jogini to sekta. No cóż, nigdy nie spotkałam nauczyciela jogi, który nakłaniałby mnie do „praktyk sekciarskich”, próbował mną manipulować, wpływał na mnie w celu osiągnięcia korzyści osobistych, etc. Co więcej, jestem chrześcijanką, i to tzw. praktykującą (chociaż takie określenie jest dla mnie cokolwiek kuriozalne), czyli chodzę do kościoła, uczestniczę w mszach, modlę się. I nie widzę rozdźwięku pomiędzy jogą a chrześcijaństwem. Joga to nie religia. Joga to filozofia i styl życia. I owszem, joga zakłada czy wręcz narzuca konieczność wiary w to, że nad nami istnieje Bóg, Byt Wyższy, Sprawca Wszystkiego, Absolut, Wyższa Świadomość, ale każdy z nas może tu sobie wstawić to, w co wierzy. Joga wcale nie narzuca bóstw hinduistycznych tudzież Kriszny czy Buddy. To, w co wierzysz, jaką religię wyznajesz jest bowiem efektem tego, w jakim kontekście kulturowym żyjesz. W każdym bądź razie joga nie ma sensu bez uznania i przyjęcia za pewnik, że istnieje jakiś byt nadrzędny nad człowiekiem. Nie ma też sensu praktykowanie jogi bez zachowania pewnych zasad etycznych – te jogowe to tzw. jamy i nijamy. Są one spójne z etyką chrześcijańską, np. zasada ahimsy – niekrzywdzenia, której istota nie sprowadza się do niejedzenia mięsa 🙂
Ktoś, nie pamiętam w tym momencie kto, powiedział mądrze, że medytacja jest prosta, ale nie jest łatwa. Prosta, bo naprawdę nie potrzebujesz nic szczególnego do tego, żeby ją praktykować. Po prostu siadasz wygodnie, z wyprostowanym kręgosłupem i zamkniętymi oczami, obierasz jakiś obiekt koncentracji – może to być punkt na ciele, np. „trzecie oko”, oddech, mantra, wizualizacja, koncentrujesz się na nim i… no właśnie – i co? nirwana? odlot? spotkanie z Bogiem? a może z diabłem? otwierasz się na coś? a może się zamykasz, odcinasz? no cóż…. to nie tak. Bo zanim zacznie dziać się cokolwiek, a co – zaraz powiem – jest jeszcze proza życia. Czyli nie jest łatwo. Tu prozą życia są myśli, natłok myśli. Gdy siadasz spokojnie, zamykasz oczy, niejako odcinasz się od tego, co jest na zewnątrz Ciebie, a kierujesz się do wnętrza. Zostajesz sam na sam ze swoim umysłem. I nagle okazuje się, że on jakby żyje swoim życiem, pojawiają się nie kontrolowane, nie chciane, nie oczekiwane w danym momencie myśli, skojarzenia – często bardzo luźne, rozmowy, obrazy, wspomnienia z bliższej i dalszej przeszłości, a nawet projekcje zdarzeń. Myśli biegną jedna po drugiej, płyną nieprzerwanym strumieniem. Widzisz w swojej głowie chaos. Medytacja zaczyna się dopiero wtedy, gdy ten potok myśli się uspokaja, a umysł staje się czysty, klarowny, pusty. Taka nagła cisza w głowie. Pojawia się wtedy poczucie spokoju wewnętrznego, spójności i harmonii. Czujesz, że jest to ok. i że jest to dobre. I trwasz, bo jest ci z tym fajnie, i chcesz, aby to trwało jak najdłużej. Dzięki regularnemu treningowi umysłu poprzez medytację jesteś w stanie zachować ten spokój nie tylko podczas medytacji, ale również przenieść go w codzienne życie i zachować go w zmaganiach z szarą rzeczywistością 🙂
Ten stan spokoju wewnętrznego i równowagi medytacją osiąga się „sztucznie”, natomiast naturalnie przychodzi nam w chwilach, gdy np. robimy to co kochamy robić, gdy spędzamy fajnie czas z bliskimi, etc… Ta równowaga i harmonia jest niezbędna do normalnego funkcjonowania, do zdrowego i szczęśliwego życia. I to jest najlepszy kosmetyk 🙂 I żaden, nawet najbardziej naturalny specyfik do pielęgnacji ciała, nie zastąpi stanu równowagi w Twoim życiu 🙂