Wg ajurwedy usta są bramą naszego ciała, to przez nie przepływają do naszego organizmu pożywienie i substancje odżywcze, i z tego względu dbanie o higienę jamy ustnej jest szalenie istotne, o czym zresztą nikogo przekonywać chyba nie muszę 🙂
Sposobów na dbanie o jamę ustną zalecanych przez ajurwedę jest kilka:
- płukanie ust olejem, ale wbrew temu, co powszechnie głoszą i polecają Internety, do płukania używamy nie oleju kokosowego, lecz sezamowego. Generalnie ajurweda wysoce ceni i bardzo poleca właśnie olej sezamowy, do tego stopnia jest on powszechny we wszelakich ziołowych formułach ajurwedyjskich, że jeśli w recepturze używa się słowa taila, czyli olej, bez doprecyzowania o jaki olej chodzi, oczywistym jest, że chodzi o olej sezamowy. To taki olej „domyślny”, absolutnie bazowy. Ponad 90% wszelkich olejów ziołowych przygotowywanych wg receptur ajurwedyjskich opiera się na oleju sezamowym. Pozostałe używane to olej kokosowy, rycynowy i gorczycowy (musztardowy). Jeden z kluczowych tekstów ajurwedyjskich Sushruta Samhita, wymieniając zalety zdrowotne oleju sezamowego mówi wprost, że jest „dantya” czyli dobry dla zębów. Oczywiście, płukanie ust olejem kokosowym nie jest jakimś kardynalnym błędem, ale mnie powstrzymuje chociażby prozaiczna obawa o to, że zatka mi się kanalizacja 😉
- patyk w ustach – i nie chodzi o gmeranie wykałaczką lecz o używanie części roślin zamiast szczoteczki i pasty do zębów.
Bierzemy patyk o długości mniej więcej 20 cm i grubości równej mniej więcej długości czubka naszego małego palca, delikatnie nacinamy i okorowujemy końcówkę mniej więcej na długości ok. 1-2 cm, następnie zmiękczamy ją albo mocząc w wodzie albo – i to jest szybszy sposób – żujemy przez chwilę końcówkę tylnymi zębami, w ten sposób rozdzielamy włókna drzewa i mamy gotowe włosie, zupełnie naturalne, bogate w różnego rodzaju substancje korzystne dla naszych zębów. Czyścimy zęby ruchem góra – dół, nie ruchem kolistym. Po zabiegu zużytą końcówkę należy odciąć.
Szczególnie polecane rośliny to neem (miodla indyjska, Azadirachta indica), asana (terminalia elliptica) – oba o działaniu antybakteryjnym, khadira (Acacia catechu) – pomocny przy ranach jamy ustnej i nieświeżym oddechu, karanja (Pongamia pinnata), arka (Calotropis gigantean), tejohva (Zanthoxylum alatum) – polecany szczególnie przy bólu zębów, Shisham (Dalbergia sissoo). Współcześnie promuje się meswak/miswak, czyli drzewo arakowe (Salvadora persica) jako ajurwedyjską roślinę wspomagającą higienę jamy ustnej, natomiast starożytne teksty ajurwedyjskie w ogóle o nim nie wspominają w tym kontekście. Z pewnością jest to roślina popularna w krajach arabskich, a te patyczki meswaka, które możemy kupić w Polsce, pochodzą z Pakistanu.
Meswak ma specyficzny aromat, ale nie jest on jakiś bardzo intensywny, szybko można się przyzwyczaić, smak jest równie specyficzny, ale także mało wyczuwalny. Operowanie patykiem wymaga pewnej wprawy, ale jeśli chodzi o czystość zębów – nie mam tej metodzie nic do zarzucenia
-
oczyszczanie języka. Czym: skrobak do języka, który powinien być zrobiony z polerowanego i odpowiednio uformowanego metalu typu złoto, srebro, miedź, mosiądz, cyna. Współcześnie produkuje się je często ze stali nierdzewnej.
Jak: po prostu skrobiemy język od tyłu ku przodowi, kilkakrotnie, tyle ile uznamy za stosowne i potrzebne, w międzyczasie czyścik możemy przepłukać. Jeśli pojawi się odruch wymiotny, to znaczy, że zbyt głęboko wkładamy czyścik do ust; a przecież mamy skrobać język, a nie gardło 🙂
Tak przy okazji – wg ajurwedy stan naszego języka jest odzwierciedleniem stanu naszych narządów wewnętrznych, a diagnoza na podstawie języka stosowana jest przez lekarzy ajurwedyjskich jako jedno z bardzo istotnych narzędzi przy ustalaniu stanu pacjenta. Ale to już temat na oddzielny tekst 🙂
- żucie kawałeczka laski cynamonu, goździków lub ziaren kardamonu – zamiast gumy do żucia; to szybki sposób na nieprzyjemny zapach z ust, ale oczywiście mieć na uwadze należy, że nieświeży oddech to oznaka problemów z trawieniem i chcąc problem zlikwidować, należy działać od wewnątrz,
- proszki ziołowe – mieszanki suszonych sproszkowanych ziół używane zamiast pasty do zębów – owszem, da się 🙂 w skład takich mieszanek wchodzi głównie imbir, cynamon, goździki, lukrecja, pieprz, drzewo kamforowe – żeby wymienić tylko te najpopularniejsze. W Polsce można kupić gotowe mieszanki kilku firm.
Tyle jeżeli chodzi o ajurwedę.
A teraz coś od siebie…
w początkach mojej działalności kosmetyczno – rękodzielniczej poszukiwałam jakiejś receptury na pastę do zębów. W Internetach mnóstwo takich receptur, ale bazujących na oleju kokosowym, powielanych po wielekroć, do znudzenia. Ale można przecież zrobić to inaczej – oprzeć recepturę na naparach ziołowych.
Oto prosty przepis na pastę do zębów:
Składnik |
% w recepturze |
Ilość w gramach |
Gliceryna |
25 |
12,5 |
Guma ksantanowa |
1 |
0,5 |
Soda oczyszczona |
0,5 |
0,25 |
Olejek eteryczny |
0,2 |
0,1 |
Konserwant |
0,6 |
0,30 |
Napar ziołowy |
Do 100 % |
36,35 |
Komentarz do receptury i sposób wykonania:
- olejek eteryczny może być np. miętowy, goździkowy, z drzewa herbacianego, ja stosuję goździkowy, moje zęby dobrze go przyjmują, w przeciwieństwie do olejku miętowego, na który regują nadwrażliwością
- konserwant jest opcjonalny, ale jeśli już stosujemy to taki, który rozpuszcza się w wodzie, czyli np. mieszanka benzoesan sodu plus sorbinian potasu, które zabezpieczą naszą pastę przed rozwojem zarówno bakterii jak i grzybów
- napar ziołowy – z ziół polecanych przez ajurwedę, ale może być również mięta, szałwia, rumianek, tymianek, generalnie zioła działające antyseptycznie,
- przystępując do produkcji pasty pamiętaj o rękodzielniczym bhp – zdezynfekuj naczynia, mieszadła, dłonie i blat stołu oraz docelowe opakowanie na pastę.
- przygotuj napar z wybranych ziół
- następnie odważ glicerynę, dosyp do niej gumę ksantanową i zamieszaj, zawieszenie gumy w glicerynie zapobiega powstawaniu grudek i niemiłych „glutów” co często ma miejsce, gdy próbujemy rozpuścić ją w wodzie/naparze
- dodaj pozostałe składniki, wymieszaj porządnie
- w ten sposób uzyskaliśmy 50 g żelu
- do tego dorzucamy glinkę, może być biała, albo możemy zaszaleć z kolorami (moja ulubiona to czerwona) w takiej ilości, aby uzyskać odpowiadającą nam konsystencję, wg mnie to około 20g
Jeszcze odnośnie konserwowania – oczywiście olejek eteryczny jest antyseptyczny, glinki również, a taką ilość pasty zużyjesz w ciągu tygodnia i jeśli będziesz ją przechowywać w lodówce i nie gmerać w niej bezpośrednio mokrą szczoteczką raczej nie zacznie żyć własnym życiem 😉 ale pojawienia się kolonii niechcianych drobnoustrojów tak naprawdę nie przewidzisz i bezmikroskopowym okiem nie jesteś w stanie tego kontrolować, więc warto przemyśleć użycie konserwantu, jakkolwiek ortodoksyjnym by się nie było w kwestii kosmetyków naturalnych. Cóż, wybór należy do Ciebie 😉
Ciekawy artykuł].