fbpx

Opowiem ci dziś historię małej dziewczynki. Całe dzieciństwo zasmarkana, z gilem w nosie. A jednocześnie karmiona nabiałem i pojona mlekiem. Mieszkała na wsi, w gospodarstwie z dwiema krowami, więc to oczywiste, że nabiał był istotnym elementem codziennej diety rodziny. Zwłaszcza, że w domu się nie przelewało, a był to początek lat 80-tych. Trudne czasy, w sklepach niewiele było… Dziewczynka nie lubiła twarogu i nie znosiła smaku mleka. Ale przecież dziecko powinno pić mleko, bo jest to takie zdrowe! Nikt nie zwracał uwagi na to, że jej nie smakuje, i że naprawdę nie chce. I fuj, ten kożuch na mlecznej zupie! Jednak nikt w rodzinie nie zdawał sobie sprawy z tego, że nabiał jest zaśluzowujący. Więc nie widziano korelacji pomiędzy takim odżywianiem a nieustannym gilem w nosie dziewczynki.

Dziewczynka dość wcześnie dowiedziała się, że ktoś wie lepiej co jest dla niej dobre. Że lepiej zapytać kogoś o zdanie, niż zaufać podpowiedziom płynącym z jej ciała. Podważano jej własne odczucia. zaprzeczano temu, że jest to dobre źródło informacji o niej samej i jej potrzebach.

Tym samym zachwiano jej wiarą w siebie i zaufaniem do siebie.

A skoro tak, to nie było sensu wsłuchiwać się w siebie.

Kontakt ze sobą powoli zanikał.

Więc gdy dziewczynka staje się kobietą ma odruch szukania na zewnątrz wsparcia i informacji, potwierdzenia, co jest dla niej dobre a co nie.

Zwłaszcza gdy zaczyna źle się czuć i chorować.

Wtedy lekarze, terapeuci, porady z Internetu…

Informacje z różnych źródeł często sprzeczne i wzajemnie się wykluczające…

W końcu kobieta się zupełnie pogubiła i teraz już nie wie co jest dla niej dobre a co nie.

Jaki z tego morał?

Zaufaj sobie.

Zaufaj, że nikt inny nie wie tego tak dobrze, jak Ty, co jest dla Ciebie dobre. To Ty jesteś najlepszym ekspertem od swojego zdrowia.

I tu nie chodzi o intuicję. Nie chodzi o to, że intuicja ci podpowiada co masz robić.

To jest inteligencja Twojego organizmu. Jego naturalne dążenie do stanu równowagi. Naturalny odruch do samoobrony. Pierwotna potrzeba organizmu do zadbania o siebie. To wręcz instynkt przetrwania.

Co więcej, organizm na bieżąco dokonuje nieustannej optymalizacji i aktualizacja potrzeb. Wystarczy tylko się uważnie w niego wsłuchać…

Pozwól, że zabiorę cię dalej w tę opowieść….

W pewnym momencie, nasza bohaterka postanawia się zatrzymać, przerwać ten niekończący się cykl niepewności. Zrozumiała, że najcenniejsza wiedza, jaką może posiadać, płynie z głębi jej własnego ciała, z jej wewnętrznego kompasu, który przez lata został zaniedbany.

Rozpoczyna swoją podróż do siebie, krok po kroku. Odnajduje metody, które pozwalają jej na nowo nawiązać dialog z ciałem, na nauczenie się rozumienia jego języka, interpretacji subtelnych sygnałów, które wysyła. Zajmuje się sobą z miłością i szacunkiem, podchodząc do swojego zdrowia i dobrostanu z odpowiedzialnością i świadomością.

Zaczyna odczuwać radość płynącą z połączenia ze sobą, z doceniania swoich unikalnych potrzeb i możliwości. Zauważa, że jej organizm, tak jak natura, działa w harmonii, dążąc do równowagi i samoregulacji. A w tej harmonii, każdy element ma swoje znaczenie i miejsce.

Dokonuje teraz świadomych wyborów, które są zgodne z jej prawdziwymi potrzebami. Przestała szukać gotowych rozwiązań na zewnątrz, zamiast tego zwraca się do swojego najwierniejszego sprzymierzeńca – swojego ciała.

Opracowuje swoje strategie dbania o siebie, kierując się wewnętrzną mądrością, którą odzyskała. A jej ciało jest jej sprzymierzeńcem. Odwdzięcza się za troskę i wspiera ją w każdym kroku, zapewniając potrzebną równowagę i harmonię. Na początku to nie jest łatwe, musi wszak złamać schemat tkwiący w jej głowie od dzieciństwa. Ale wszystko jest trudne zanim stanie się proste. A ona już wie, że warto…

A może to nie tylko historia jednej dziewczynki? Może to również Twoja historia? Historia wielu z nas? I czy u każdej z nas będzie happy end?