… czyli o marokańskim sposobie na przetrwanie w upalne dni.
W tym roku wraz z wiosną przyszły letnie upały 🙂 a w takie dni szczególnie smakuje mi herbata przyrządzona w tradycyjny marokański sposób. Czyli – mdląco słodka zielona herbata z miętą. Tak, wiem – herbata to używka (zielona również) i jako taka wcale nie jest zdrowa, a cukier to biała śmierć, więc unikamy 🙂 Ale ojejku, od czasu do czasu…. 😉 przyznaję – mam słabość do herbaty parzonej na sposób orientalny, obojętnie czy jest to herbata po marokańsku, pakistańsku, tybetańsku czy hinduska czaj masala. Odpowiadają mi te rytuały, nieodmiennie wiążące się z poświęceniem jakiejś dozy czasu na przygotowanie dobrego napoju. Dla mnie są czymś w rodzaju kontemplacji życia w najczystszej formie, bo przecież życie składa się z tego typu drobiazgów jak parzenie i picie herbaty 🙂
Ale do rzeczy 🙂 bierzmy się za przyrządzenie marokańskiej herbaty.
Składniki
Potrzebujesz gorącej wody, zielonej herbaty i świeżej mięty.
Zielona herbata najpopularniejsza w Maroko to chińska zielona herbata tzw. gunpowder czyli zwinięte ciasno liście, wyglądające jak proch strzelniczy (stąd nazwa). Mięta powinna być marokańska, ale możesz ją zastąpić inną.
Nie jestem pewna, czy istnieją konkretne wytyczne co do proporcji składników, raczej widywałam garść jako miarkę 🙂 sądzę, że to kwestia zupełnie indywidualna – co komu smakuje. Ale za punkt wyjścia można przyjąć 2 czubate łyżki herbaty na litr wody, solidną garść mięty (całe ziele, nie tylko liście) oraz kilka łyżek cukru – tyle, tyle ile możesz znieść 🙂
Jak przyrządzić.
Wrzucasz herbatę do jakiegoś naczynia w przykryciem, idealny byłby marokański imbryk, ale może być jakiekolwiek inne, które można postawić na ogniu.
Zalewasz herbatę mniej więcej porcją wody, może być około 1/3 ilości przygotowanej wody o temperaturze około 80 stopni C, przykrywasz, zaparzasz przez kilka minut. Następnie bez mieszania zlewasz napar do oddzielnego naczynia, i zalewasz liście jeszcze raz, niedużą ilością wody, znowu parzysz kilka minut, mieszasz i ten napar wylewasz, bo będzie mętny – taki ogólny syf herbaciany. Wlewasz z powrotem do imbryka (lub do jakiegoś garnka) ten pierwszy napar, dopełniasz pozostałą ilością wody, stawiasz na ogniu, dorzucasz miętę i cukier, doprowadzasz do wrzenia, pod przykryciem kilka chwil gotujesz na wolnym ogniu, odstawiasz, przelewasz do szklanki. Oczywiście nalewasz z rozmachem czyli cienkim strumieniem z jak największej odległości od szklanki – w taki sposób powstaje na herbacie pianka. Wyznacznikiem jakości pianki jest ilość użytego cukru – im go mniej, tym pianka marniejsza 🙂
Herbata marokańska pita w upalny dzień, na trawie, smakuje wybitnie 🙂
Funkcja trackback/Funkcja pingback