fbpx

Na trudny czas…

Cóż, trudne czasy są zawsze. Czy raczej zawsze komuś będzie trudno w danej sytuacji.

Pytanie – jak potrafisz się w tym trudnym odnaleźć.

I czy w ogóle wiesz, co dla Ciebie jest trudne, i jak sobie z tym radzić.

Teraz w Internecie, w mediach jest sporo informacji, jak się wspierać w czasie, gdy tuż za granicą Polski trwa wojna.

A skoro jesteś już jakiś czas z Ajurwedą, zapewne wiesz, albo domyślasz się, co Ajurweda radzi. Sen, zdrowa dieta, woda – to zawsze jest aktualne, a zwłaszcza w czasie nasilonego stresu, kiedy tym bardziej potrzebujesz wsparcia. Do tego dorzucić można inne wzmacniające praktyki typu joga, oddech, medytacja, piękny ajurwedyjski rytuał automasażu.

I wszystko to fajnie brzmi w teorii.

W praktyce jednak okazuje się, że tak bardzo jesteś pochłonięta tym, co się dzieje, że przestajesz mieć czas dla siebie. Nie masz głowy do przygotowania sobie odżywczego posiłku, a joga czy automasaż brzmią wtedy zupełnie abstrakcyjnie.

Nie chcę tu używać wyświechtanej metafory maseczki tlenowej w samolocie, ani powiedzenia, że z próżnego i Salomon nie naleje. Bo sama doskonale o tym wiesz. Jednak z jakiegoś powodu, gdy przychodzi kryzys, rzucasz wszystko i pozwalasz się pochłonąć sytuacji. Obojętnie, czy to jest wojna, choroba Twojego dziecka/męża, nowy projekt w pracy. Coś staje się priorytetem, i nie masz głowy do niczego innego, zwłaszcza  do zadbania o siebie. I albo w pełni się angażujesz w działanie, organizowanie, albo pozwalasz, że zalewa Cię i paraliżuje fala emocji – głównie lęk – i tracisz w związku z tym jasność myślenia i postrzegania.

Ok., lęk/smutek/wkurz jest jak najbardziej ok., ale czy jest realny i adekwatny do sytuacji, czy może jednak jest nieco abstrakcyjny, nadmiarowy, wynikający z czegoś innego, niż sytuacja, w której się znalazłaś?

A może boisz się lęku? Boisz się bać? Obawiasz się emocji, które się pojawiają? Utraty kontroli? I żeby te emocje odciąć, rzucasz się w działanie?

Jak reagujesz w trudnej sytuacji? walką, pobudzeniem do działania? ucieczką np. w używki? zamrożeniem, czyli uczuciem bezsilności, bezradności, albo poczuciem, że to nie dzieje się naprawdę? a może spokojem, dystansem, przyzwoleniem na emocje z jednoczesnym ich odpowiednim wyrażeniem?

A oto plan minimum na czas kryzysu:

  • zrób wszystko, żeby się porządnie wysypiać – sen regeneruje system nerwowy; jeżeli masz trudności ze spaniem, zerknij tutaj
  • wybierz i praktykuj jedną rzecz, która Cię wspiera najbardziej;  jeżeli nie do końca wiesz, co to takiego, to proponuję Tobie kontakt z Naturą, bo ona zawsze działa na nas kojąco –  codzienny 15- minutowy spacer nie wymaga wielkiego wysiłku logistycznego i organizacyjnego, a zrobi ogromną różnicę

Każda trudna sytuacja, podobnie jak każdy problem ze zdrowiem, działa jak szkło powiększające – pozwala nam dostrzec wyraźnie obszary, nad którymi powinnaś pochylić się uważniej.

Wtedy masz okazję sprawdzić swoją tzw. rezyliencję (modne od jakiegoś czasu słowo) – odporność psychiczną, elastyczność, umiejętność funkcjonowania w niesprzyjających okolicznościach lub gotowość doświadczenia czegoś trudnego, stresującego bez naruszania Twoich nawyków, zachowań, osobowości, Twojego codziennego normalnego funkcjonowania. Rezyliencja to również świadomość Twoich wrażliwych sfer oraz Twoich zasobów. Umiejętność zatroszczenia się o jedno i drugie.

Rzeka życia płynie… Jej meandry są niestety nieprzewidywalne. Wszystko się zmienia, wszystko płynie… Będą wyzwania, kryzysy, będą przychodziły zdarzenia/osoby mówiące „sprawdzam!”. Dlatego ważne jest, abyś na co dzień budowała swoją odporność, otaczając się opieką, czułością, należytym wsparciem.

Zapytaj więc siebie:  

  • co mi służy? co mnie wspiera?
  • co mi szczególnie szkodzi? co sprawia, że czuję się przebodźcowana? czy jest coś, na co reaguję gwałtowniej niż na inne rzeczy?

No i oczywiście pamiętaj o tym, co zaleca Ajurweda: zdrowe posiłki, nawadnianie się, wysypianie się, ruch na świeżym powietrzu, oddech, medytacja, automasaż, kontakt z Naturą….