Opracowałam swoją wersję lnianej maski do włosów firmy Sylveco. Poniżej – receptura, sposób wykonania i użytkowania, ale najpierw…
Cała prawda o odżywkach do włosów
Zanim podam recepturę, pochylę się nad jedną kwestią, niby oczywistą, ale mimo to ją poruszę, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto nie wie. Otóż – standardowe drogeryjne odżywki do włosów to chwyt marketingowy producentów kosmetyków. Włos jest martwy, nie jest w stanie wchłonąć nic, co bezpośrednio przyczyni się do poprawienia jego kondycji. Więc odżywka nie powinna nazywać się odżywką, bo włosa de facto nie odżywia. Taką “odżywką” możesz jedynie podziałać na jego wygląd – oblepić włos warstwą silikonów, lub innych tego typu substancji, obojętnie czy naturalnych czy nie, które sprawią, że włos będzie przez chwilę śliski i będzie błyszczał, i nic więcej. Jeśli chcesz odżywić włos, musisz zadziałać u jego podstawy, tam, skąd on wyrasta, czyli zająć się skórą głowy.
Do pielęgnacji skóry głowy polecam oczywiście oleje, zajrzyj do tego i tego wpisu. Po co więc w ogóle zaprzątam sobie głowę maską Sylveco? Po pierwsze – dla zabawy 🙂 A po drugie maska Sylveco wydaje mi się dość ciekawa. To coś pośredniego pomiędzy olejami a standardowymi odżywkami. Zawiera w sobie oleje i ekstrakt z nasion lnu, który ma coś co określiłabym mianem naturalnego silikonu – śluz, który zapewne znasz jeśli chociaż raz próbowałaś zalać ziarna lnu wodą. Więc jeśli tę maskę wetrzesz zarówno we włosy, jak i w skórę głowy, osiągniesz nie tylko efekt wizualny, ale również głębszy, na pewno lepszy niż po zwykłych drogeryjnych “odżywkach”.
Lista składników maski Sylveco
Listę składników zaczerpnęłam ze strony internetowej producenta. W skład maski wchodzą: woda, ekstrakt nasion lnu, alkohol cetylowy, olej kokosowy, cukier, gliceryna, olej z pestek winogron, kwas stearynowy, panthenol, glukozyd decylowy, kwas mlekowy, oleinian glicerolu, guma guar, witamina E, betaina kokamidopropylowa, benzoesan sodu.
Wodę zastąpiłam naparem z nasion lnu, ekstraktu nasion lnu nie udało mi się w Polsce zakupić, olej z pestek winogron zastąpiłam moim ukochanym olejem sezamowym. Zamiast gumy guar posłużyłam się gumą ksantanową, generalnie użyta tu została jako koemulgator i substancja stabilizująca emulsję (czyli gwarantuje, że się nie rozwarstwi). Jako konserwant zastosowałam DHA+BA (czyli kwas dehydrooctowy i alkohol benzylowy) – zamiast benzoesanu sodu. Pominęłam betainę kokamidopropylenową, bo jej nie mam, a także oleinian glicerolu i kwas stearynowy, bo w sumie to głównie substancje konsystencjotwórcze, wolałam dodać więcej naparu.
Kwas mlekowy jest tu po to, aby pielęgnować, ale również aby zapewnić właściwe ph maski, które w przypadku produktów do włosów powinno wynosić 4 do 5.
Olej kokosowy jest, owszem, stosowany do pielęgnacji włosów, ale pamiętaj, że ma właściwości wychładzające i niekoniecznie będzie dobry akurat dla Ciebie, i niekoniecznie jesienią i zimą. Ale, jako że teraz akurat mamy wyjątkowo ciepłą jesień (a przynajmniej w Bieszczadach tak jest), pozwoliłam sobie na udostępnienie tej receptury teraz.
Receptura maski do włosów à la Sylveco
Faza olejowa:
- ojej kokosowy – 8%
- olej sezamowy – 2%
- emulgator GSC – 2%
- alkohol cetylowy – 10%
Faza wodna:
- gliceryna – 5%
- panthenol – 2%
- guma ksantanowa – 0,3%
- kwas mlekowy – 0,5%
- glukozyd decylowy – 2%
- napar z nasion lnu – do 100%
Faza dodatków:
- konserwant – 0,6%
- jedwab hydrolizowany – 1%
- witamina E – 0,5%
Sposób wykonania:
Składniki fazy olejowej odmierzamy w jednym naczyniu, składniki fazy wodnej – w drugim. Gumę ksantanową radzę rozpuścić w glicerynie i pantenolu, a dopiero później dodać pozostałe składniki, dzięki temu nie zrobią się grudki i gluty. Oba naczynia wstawiamy do kąpieli wodnej i podgrzewamy do momentu dokładnego rozpuszczenia składników. Wówczas wyjmujemy oba naczynia z kąpieli wodnej i powoli wlewamy fazę olejową do fazy wodnej, cały czas mieszając. Mieszamy dopóty, dopóki kosmetyk nie nabierze temperatury pokojowej; aby ten proces przyspieszyć, możemy naczynie, w którym mieszamy maskę, wstawić do zimnej kąpieli wodnej. Gdy nasza mieszanka nabierze temperatury pokojowej, dodajemy składniki fazy dodatków, mieszamy. Gotowe.
Konsystencja jest rzadsza, niż oryginalnej maski, bo tak preferuję 🙂
Sposób użycia:
Na stronie internetowej Sylveco zostały wskazane dwie możliwości zastosowania takiej maski – jak klasyczna odżywka, czyli po umyciu włosów, albo – jak oleje, czyli przed umyciem. I do tego drugiego sposobu się skłaniam, nie tylko ze względu na obecność w recepturze olejów, ale ze względu na glukozyd decylowy. Jest to tzw. środek powierzchniowo czynny, czyli detergent myjący, więc już na etapie trzymania maski na włosach będzie je oczyszczał. Dzięki niemu maska także łatwiej się zmyje z włosów.