Jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z daleka ode mnie – mawiają Brytyjczycy. Hmm… a co na to ajurweda?
Jesień zawsze kojarzy mi się z jabłkami, a szczególnie lubię te późno dojrzewające odmiany, które opadają z drzewa wraz z pożółkłymi liśćmi.
O właściwościach kosmetycznych jabłek już wspominałam przy okazji omawiania receptury na jabłkowy mus-krem do twarzy, co nieco o jabłkach przewija się również w tekście dotyczącym ajurwedyjskich sposobów na łupież. Dzisiaj natomiast chciałabym się pochylić stricte nad ich zastosowaniem “dopaszczowym”.
Dlaczego jabłka są zdrowe?
Nie chcę tu zbytnio rozwodzić się nad dostępnymi powszechnie informacjami o prozdrowotnych właściwościach jabłka, więc tylko wspomnę, że jabłko zawiera przede wszystkim następujące składniki:
- witamina C – a czym jest ta witamina dla naszego zdrowia, odporności wiedzą chyba wszyscy
- błonnik (zwłaszcza pektyna) usprawnia pracę układu pokarmowego pełniąc funkcję probiotyka i przyspieszając perystaltykę jelit, a także reguluje poziom cholesterolu i cukru we krwi oraz obniża ciśnienie krwi
- witaminy z grupy B (B1, B2, B3, B5, B6, B9, B12),
- witamina E – przeciwutleniacz
- witamina D – witamina odporności
- witamina K – wpływa ona na krzepliwość krwi oraz na gospodarkę wapniową organizmu
- witamina A i β-Karoten – generalnie przeciwutleniacze
- likopen – przeciwutleniacz
- polifenole – przeciwutleniacze, w tym kwercetyna, która m.in. ma działanie antyhistaminowe (czyli jest dobroczynna dla alergików)
Bez wątpienia jabłko upakowane jest dobrociami dla naszego organizmu.
A co o jabłku mówi ajurweda?
Jak można wnioskować z ilości dobroczynnych składników jabłka to samo zdrowie, zatem wcinamy i jesteśmy zdrowi i czujemy się fantastycznie, czyż nie?
No właśnie nie.
A raczej – nie wszyscy i nie zawsze.
Jabłka bowiem z natury są wychładzające, smak mają kwaśny i cierpki, który co do zasady wysusza (o ajurwedyjskiej teorii smaków przeczytasz tutaj), a zatem są niewskazane dla osób typu Vata, bowiem zaburzają ich słabe trawienie. Co niniejszym jako Vata mogę potwierdzić – po niewinnym jabłuszku miewam wzdęcia, zwłaszcza jesienią i zimą, czyli wtedy gdy dosza vata dominuje w przyrodzie.
Czy jest na to jakaś rada? Czyli – czy osoby typu Vata mogą korzystać z dobrodziejstw jabłek i jadać je regularnie bez ryzyka zaburzeń trawienia? Owszem, wystarczy jabłko po prostu jakoś przetworzyć – ugotować, upiec, itp. Jabłka w takiej formie są znacznie łatwiej strawne, a jeśli podane na ciepło działają rozgrzewająco.
Przepis na rozgrzewający mus jabłkowy dla Vata
Przepis bezczelnie ściągnęłam z portalu https://www.joyfulbelly.com
- 1 jabłko – średniej wielkości obrane, drobno pokrojone lub starte na grubych oczkach tarki
- 1 łyżka ghee (masła klarowanego)
- 1/4 łyżeczki suszonego imbiru
Jabłko ugotuj w garnku, dodając jeśli potrzeba odrobiny wody, gotuj do momentu aż stanie się miękkie, dodaj ghee i imbiru, doprowadź do wrzenia, pogotuj jeszcze chwilę, od czasu do czasu mieszając. Podawaj ciepłe.
Imbir stymuluje trawienie i jednocześnie działa rozgrzewająco. Ghee jest świetne dla jelit, dla ich dobrostanu, ze względu na kwas masłowy, który jest niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania bakterii jelitowych.