Ajurweda to filozofia życia w rytmie Natury. Istotą tej filozofii jest wiedza, przekonanie i pewność, że każda komórka naszego ciała jest dostrojona do rytmu Natury. A jedną z jego cech jest powtarzalność, cykliczność. Najbardziej spektakularny, widoczny i odczuwalny dla nas jest rytuał zmian pór roku oraz biorytm dobowy czyli rytuał przemiany dnia i nocy.
Mniej zauważalnym, bo najkrótszym, ale bardzo ważnym biocyklem jest cykl oddechu
Jest też cykl faz księżyca…
Być może słyszałaś, że męska energia kojarzona jest ze słońcem, a żeńska – z księżycem. Ale czy zastanawiałaś się dlaczego? Otóż, dlatego, że nasz cykl menstruacyjny trwa przeciętnie tyle, ile cykl księżycowy. W czasie swojego cyklu kobieta zmienia się, transformuje, podobnie jak księżyc w poszczególnych fazach swojego cyklu ulega transformacji od nowiu do pełni.
Poszczególne fazy cyklu menstruacyjnego
Omawiając poszczególne fazy cyklu menstruacyjnego, oczywiście zrobię to jak na konsultanta Ajurwedy przystało – posługując się doszami. Nie potrafię już posługiwać się innym językiem. A nawet nie chcę, bo dosze pozwalają opisać rytm Natury, naszą codzienność w prostych słowach, ująć w logiczne ramy bez posługiwania się skomplikowaną terminologią medyczną, chemiczną, dają świetny punkt odniesienia, tylko trzeba je zrozumieć. Gdy już raz uchwycisz ten koncept, to nagle cała nasza biologia, emocjonalność, energetyka – to wszystko staje się proste i oczywiste. Jeżeli masz problem ze zrozumieniem, po co całe to gadanie o doszach, to obejrzyj to video, jest ono co prawda dedykowane osobom, z którymi spotykam się podczas konsultacji ajurwedyjskiej, ale to nie przeszkadza w tym, abyś mogła poukładać sobie za jego pomocą wiedzę o doszach:
Ale do rzeczy… Porozmawiajmy o tym, jak układa się nasz cykl menstruacyjny.
(Pamiętaj, że początek cyklu liczymy od pierwszego dnia miesiączki)
Faza 1 – menstruacja (1-5 dzień cyklu) zdominowana jest przez doszę vata. Wszak vata pełni w ciele funkcję transportową, odpowiada za ruch, więc również za wypływ krwi menstruacyjnej na zewnątrz ciała. Naturalnie jest to faza nowiu, wycofania, detoksu. Spada nam poziom hormonów płciowych. Ponieważ menstruacja to duży wydatek energetyczny, raczej powinnyśmy w tym czasie odpocząć, zluzować, zadbać o siebie bardziej niż zwykle, poświęcić sobie znacznie więcej uwagi. Tym bardziej, że każda współczesna kobieta w swoim życiu przechodzi znacznie więcej miesiączek, niż nasze poprzedniczki, które rodziły znacznie więcej dzieci i dłużej karmiły je piersią. Ponieważ temat menstruacji, a zwłaszcza jej zaburzeń, jest bardzo interesujący, pochylę się nad nim wkrótce, w oddzielnym tekście.
Faza 2 – folikularna (6-13 dzień cyklu) – czyli od końca menstruacji do początku owulacji. Jest to czas kaphy, czyli czas przyrostu, bo kapha to przyrost, obfitość – przyrasta endometrium, czyli błona śluzowa macicy, aby przyjąć ewentualny zarodek, oraz rośnie jajeczko. Podobnie jak przyrasta księżyc do pełni. Możliwe są inne objawy dominacji kaphy, np. charakterystyczne dla niej zatrzymania wody w organizmie, osłabienie metabolizmu. Ale jednocześnie kapha przydaje nam w tym czasie dobrej rzeczy – stabilności, przede wszystkim emocjonalnej. Dzięki niej mamy więcej pokładów cierpliwości, tolerancji, empatii, więcej determinacji i siły wewnętrznej do zmagania się z wyzwaniami rzeczywistości. Myślę, że jest to też dobry czas na podejmowanie kluczowych życiowych decyzji. A poza tym skóra robi się bardziej kapha – bardziej nawilżona, jędrna, a włosy błyszczą. Kapha dla realizacji swoich celów posługuje się hormonem zwanym estrogen.
Owulacja (14 dzień cyklu) – czyli księżyc w pełni 🙂 poziom estrogenu szczytuje, pęka pęcherzyk, w którym wzrasta jajeczko i jest szansa na ciążę. W tym czasie, jeśli jesteśmy w równowadze, jesteśmy oczywiście „boginiami seksu” 🙂
Faza 3 – lutealna (15-28 dzień cyklu) – księżyca zaczyna ubywać. Organizm intensywnie produkuje progesteron, hormon w stylu pitty, mocno zadaniowy, który ma przygotować macicę do przyjęcia zarodka, piersi – do laktacji, i jest niezbędny do utrzymania ciąży. I my w tym czasie jesteśmy zmotywowane, zadaniowe, dbamy bardziej o porządek, itp. Ale jednocześnie też bardziej krytyczne; wcześniejsza faza cyklu jest fazą samozadowolenia i poczucia, że wszystko co robisz jest dobre i właściwe i jakoś tak samo się układa, a teraz, w tej fazie wkracza na scenę wewnętrzny krytyk i już nic nam się nie podoba.
Oczywiście, to nie jest tak, że w fazie lutealnej dostajemy jeden jedyny wrzut progesteronu. Jest on produkowany cały czas, poziom tego hormonu sukcesywnie wzrasta przez całą drugą fazę, a apogeum osiąga w fazie lutealnej. Bardzo interesującą funkcją progesteronu jest to, że w czasie stresu nasz organizm sięga po niego i przekształca go w kortyzol – hormon stresu, zwłaszcza gdy nadnercza nie nadążają z produkcją kortyzolu. I właśnie ten mechanizm może być jedną z przyczyn problemów z zajściem w ciążę lub jej utrzymaniem.
Ale wracając do cyklu… jeśli nie zajdziemy w ciążę, spada poziom zbędnego już progesteronu, a niepotrzebnie jak się okazuje rozrośnięta błona śluzowa macicy (endometrium) złuszcza się, aby później wydostać się z naszego ciała podczas menstruacji. Powinien również spaść poziom estrogenu. Jeśli tak się nie stanie, to niestety robimy się jakieś takie nieogarnięte, rozlazłe, trudno nam się zmotywować, za dużo estrogenu w tej fazie to tendencja do obrzęków limfatycznych, tycie (zwłaszcza w okolicy bioder), mięśniaki, endometrioza.
Chciałabym Cię namówić, abyś zaczęła obserwować siebie i przyglądać się uważnie temu, co z Tobą dzieje się w trakcie cyklu. Bo po pierwsze świadomość sprawia, że łatwiej się żyje 🙂 a po drugie możesz tak planować życie, aby maksymalnie wykorzystać czas sprzyjający określonym działaniom, albo nieco się wycofać w odpowiednich momentach, w czasie gdy Natura i dosze podpowiadają, że tak właśnie należy zrobić. Korzystaj umiejętnie z narzędzi, które Natura ci daje, płyń z nurtem Natury, nie pod prąd. Będzie łatwiej 🙂
I jeszcze jedna kwestia… Rozmawiamy o hormonach w stylu pitty i kaphy, pamiętaj jednak, że tu szarą eminencją pociągającą za nasze hormonalne sznurki jest dosza vata. Ta dosza zarządza systemem hormonalnym. A robi to poprzez system nerwowy, ponieważ co prawda wszystkie hormony (w tym hormony płciowe, o których tu mówimy) produkowane są przez poszczególne narządy układu hormonalnego (jak np. jajniki, tarczyca, nadnercza), ale o tym, kiedy należy produkować te hormony, w jakiej ilości, decyduje przysadka mózgowa i podwzgórze. A mózg jest ściśle powiązany z jelitami (połączony bezpośrednio nerwem błędnym), w których przecież dosza vata rezyduje w naszym ciele. Więc za wszelkimi problemami hormonalnymi, np. niedoborem progesteronu, czy nadmiarem estrogenu, niezależnie od objawów jakie to daje, stoi zawsze dosza vata, która z jakiegoś powodu wymknęła się spod kontroli w naszym organizmie.
Witam, zaciekawila mnie tresc artykulu gdyz interesuje sie ayuwerda i zyciem w rytmie natury. Co ciekawe czytajac artykul i wedlug jego tresci odkrylam ze dwa dni temu byla pelnia ksiezyca a mnie sie wczoraj zaczal cykl menstruacyjny. Zastanawia mnie skad taka rozbierznosc w moim ciele i naturze ??
To nie jest tak, że wszystkie kobiety na świecie startują z cyklem jednakowo, przy odpowiedniej fazie księżyca. Chodzi raczej o długość cyklu i o to, że fazy księżyca są metaforą cyklu, że kobieta w cyklu zmienia się jak księżyc od nowiu do pełni
Dzień dobry Pani Ewo, bardzo ciekawy artykuł, właśnie mam problem z ujarzmieniem/ balasowaniem moich dosz.
Jestem głównie pittą i kaphą, bardzo mało vatą. Z analizy moich dolegliwości wynika głównie zaburzenie vaty (niedoczynność tarczycy, mastopatia – czyli nadmiar estrogenu, torbiele w piersiach, słaba odporność), ale i też pity i kaphy. Obecnie ze względu na nadwagę balansuję kaphę, ale jak to pogodzić z vatą i jeszcze trochę z pitą? To mega trudne, choć mam wrażenie, że moje dodatkowe kilogramy są związane z zaburzeniem vaty. Od roku staram się żyć i odżywiać zgodnie z ajurwedą i jest lepiej 🙂
pozdrawiam serdecznie
Bożena 🙂
Witam 🙂 nadmiar estrogenu czy torbiele to raczej zaburzenia kaphy, chociaż oczywiście jest też tu komponent zaburzonej vaty. Owszem, zaburzenia kaphy często wiążą się z tym, że ciało próbuje kilogramami dociążyć zaburzoną vatę. Tak, to trudne balansować wszystkie trzy dosze i nie podejmuję się doradzać nie znając Pani, to mogę zrobić tylko podczas konsultacji ajurwedyjskiej. Co mogłabym zalecić to na pewno ciepłe, gotowane posiłki, o stałych porach i picie odpowiedniej ilości ciepłej wody. Również pozdrawiam!
nie wiem jak dla mnie nie urodzonej w indiach ciezko jest zrozumiec i pojac a zwlaszcza ogarnac moje cialo z perpektywy ajurwedy, mimo iz bardzo mnie to interesuje . mysle ze my ludzie w tych czasach zatracilismy wszelkie instynkty i nie potrafimy juz czytac naszego ciala…
Ajurweda to życie w rytmie Natury. Całe to gadanie o doszach w gruncie rzeczy ma na celu opisanie za ich pomocą rzeczywistości, tego co nas otacza, tego co jest w nas i tego, jacy jesteśmy. I masz absolutną rację, że odcinamy się od naszych ciał. Odcinamy się też od Natury, więcej o tym mówię w tym video https://ewaszydlowska.pl/ajurweda-medycyna-lajfstajlowa/. A Ajurweda daje nam narzędzia, aby na nowo się z tym wszystkim połączyć, odzyskać to co straciliśmy. Nieważne, czy ktoś jest Hindusem, czy Polakiem czy Eskimosem, nasze organizmy funkcjonują w oparciu o te same niezmienne od wieków mechanizmy. A cykliczność Natury, przemiany dnia w noc, pór roku, dotyczą nas wszystkich. Oczywiście, współcześnie uważamy się za jakichś bogów, którzy mogą samodzielnie decydować jak żyć, bo przecież mamy sztuczne światło, wszelkie zdobycze techniki, nowoczesną żywność, itp. i możemy kłaść się spać o której godzinie chcemy, odżywiać się tak jak nam się podoba… Tymczasem nasze ciała nie dostosowały się do postępu technologicznego, od wieków działają tak samo. Gdy pracuję z klientami jest to zawsze punkt wyjścia, zrozumienie tego jest konieczne do odzyskania zdrowia. To oraz uwrażliwienie się na siebie, na potrzeby swojego ciała, nauczenie się go na nowo… O tym właśnie jest Ajurweda i do tego służy 🙂