fbpx

Postanowiłam w jednym tekście zawrzeć istotę pielęgnacji ciała w tej formie, jaką polecam, lansuję, popieram i stosuję, czyli maksymalnie naturalną, inspirowaną ajurwedą…

Absolutna podstawa takiej pielęgnacji ciała to masaż. Na tyle jest on istotny, że ajurweda zaleca go jako obowiązkowy rytuał w ramach dinacharya czyli naszego codziennego rytmu dnia. Nie oznacza to, że codziennie musimy biegać do masażysty; owszem, regularny masaż u specjalisty jest super, ale nikt nie ma na to czasu, a większość – również pieniędzy 😉  o braku świadomości Polaków co do wartości tej formy dbałości o ciało nie wspominając 🙂

Zamiast więc chodzić do specjalisty, możemy robić sobie masaż samodzielnie w domu. Codzienny masaż zalecany przez ajurwedę, zwany abhyanga (angielska transliteracja sanskryckiego słowa – wymawiamy abjanga) nie pełni tej roli, jaką zwykło się przypisywać masażowi w naszym kręgu kulturowym. Przeciętnemu Polakowi masaż kojarzy się z fizjoterapią, ugniataniem mięśni, bólem, terapią w przypadku problemów z kręgosłupem, etc. Natomiast codzienna abhyanga ma na celu coś zupełnie innego, mianowicie – pobudzenie skóry. A skóra to nasza druga wątroba – poprzez nią wydostają się z ciała toksyny, oraz nasz “drugi mózg” – na skórze mamy tysiące receptorów, reagujących na wszelkie możliwe bodźce zewnętrzne.
Co więcej, w takim masażu mniej istotne jest JAK to robimy, a znacznie ważniejsze – CZYM, czyli czego używamy do masażu, jakiego oleju. Olej użyty przy abhyanga nie jest tylko “środkiem poślizgowym”, ale to on właśnie ma znaczenie terapeutyczne/odżywcze. Musi być dopasowany do naszych potrzeb, a ściślej mówiąc – do dominującej w nas doszy lub do doszy, której zaburzenie daje nam się aktualnie ze znaki (zazwyczaj vata). Abhyanga wykonywana przez profesjonalistów opiera się na olejach upakowanych ziołami, i ma działanie stricte terapeutyczne, o czym już nieraz wspominałam na blogu, chociażby przy okazji dzielenia się recepturą na ksheerabala thailam.  Natomiast w domowych warunkach używamy następujących olejów:

Jeśli nie wiesz, jaki zastosować, zastosuj olej sezamowy 🙂

Porcję oleju podgrzej, wmasuj w skórę wg zasady, że kończyny masujesz długimi, pociągłymi ruchami, stawy – ruchami okrężnymi, brzuch – okrężnie, koniecznie zgodnie z ruchem wskazówek zegara (aby nie zaburzyć perystaltyki jelit). Paniom zalecam również masaż biustu i mięśnia piersiowego większego. Masując nie ślizgaj się po skórze, ale stosuj docisk, na tyle intensywny, aby poczuć, że skóra się rozgrzewa, ale na tyle łagodny, aby było to dla Ciebie przyjemne. I – co jest szalenie istotne – poświęć swojemu ciału maksimum uwagi, przyjrzyj mu się, poczuj je takim, jakie jest…
Olej pozostaw na kilka minut na skórze do wchłonięcia, w tym czasie możesz zająć się pielęgnacją twarzy i jamy ustnej. Po czym natrzyj ciało mąką z ciecierzycy. Nie chodzi tu o peeling, ale o to, żeby mąka “przykleiła się” do skóry. Następnie spłucz wszystko gorącą wodą. Skóra po takim zabiegu będzie czysta, pojawi się przyjemne uczucie odświeżenia, ale jednocześnie nie będzie efektu wysuszenia i ściągnięcia, które jest wielkim problemem zwłaszcza dla osób z suchą skórą po użyciu konwencjonalnego żelu pod prysznic. Takich żeli i tym podobnych specyfików do mycia nie używam już od dawna, a mycie się nimi przyrównuję do strzelania z potężnej armaty do niewielkiej muszki owocówki:  wszak na co dzień nie tarzamy się w smarach i brudzie, aby potrzebować do mycia takich detergentów w tej ilości, jaka jest zawarta w przeciętnym drogeryjnym żelu pod prysznic.

Po wyżej opisanym rytuale pielęgnacyjnym zazwyczaj nie ma potrzeby używać żadnego balsamu, ale jeśli czujesz jakiś niedosyt, możesz wetrzeć w wilgotną (sic!) skórę odrobinę oleju użytego do abhyanga.

Jeśli nie masz czasu na nacieranie ciała olejem, i chcesz po prostu wziąć szybki prysznic, polecam do mycia pastę z mąki z ciecierzycy

Przyznaję – jestem zafascynowana mąką z ciecierzycy w kontekstach pielęgnacyjnych, i uważam, że powinna ona znaleźć się na wyposażeniu kosmetyczki każdej osoby, która stosuje naturalną pielęgnację ciała.

Jeśli jednak Cię to wszystko nie do końca przekonuje, zapoznaj się z moim tekstem o myciu ciała odwarami ziołowymi.

Jeśli natomiast próbujesz robić własnoręcznie kosmetyki, spróbuj zmierzyć się z moją recepturą na mleczko do mycia.

Taką pielęgnację ciała od czasu do czasu uzupełnij ubtanem oraz kąpielą w wannie z dodatkami – zainspiruj się tym wpisem 

Polecam również czasem rozpieścić skórę przy pomocy panchamrit snana. Ten pomysł zaczerpnęłam z mojej bardzo ulubionej książki „Absolute beauty: radiant skin and inner harmony through the ancient secrets of Ayurveda” autorstwa Pratimy Raichur, którą oczywiście przy okazji bardzo bardzo polecam.

A może podzielisz się ze mną swoimi sposobami na bazową pielęgnację ciała?